sobota, 15 sierpnia 2015
Od Charlesa CD Małgosia
- Nie będzie tak źle.- Powiedziałem i zakaszlałem.
- Siadaj Merlinie na wesele prosić mnie nie przyszedłeś.- Zaśmiałem się. Czarodziej usiadł na stołku obok.Nagle ktoś zapukał do drzwi. Uśmiechnąłem się.
- Wejść.- Powiedziałem. Po chwili do pokoju wszedł wysoki mężczyzna.
- Witaj Charlesie.- Powiedział.
- Witaj Stefanie.- Odparłem.
- Merlinie to jest Stefan. Zostanie moim zastępcom.- Powiedziałem. Stefan powitał wszystkich. Na końcu podszedł do Małgosi i pocałował ją w dłoń.
< Małgosiu?>
środa, 8 kwietnia 2015
Od Małgosi CD Chalesa
Kiedy skończył się pocałunek uśmiechnęłam się do niego. Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie.
- Zamknąłem Wolfery w klatce i wrzuciłem wilkołaki na wóz. Na drugim zrobiłem miejsce dla Charlesa. Możemy wracać do domu.- Powiedział Jaś.
- Już, już.- Powiedziałam i pomogłam Charlesowi wstać. Ułożyłam go na wozie i usiadłam na koźle.
- No to wracamy do domu!- Krzyknęłam i popędziłam konie. Po chwili byliśmy już w Ostoi witani przez przyjaciół. Po chwili pojawił się tez Merlin.
- Szybko dajcie Charlesa do łaźni.- Powiedział. Wprowadziliśmy Charlesa do łaźni i zanurzyliśmy go w balii. Zmyliśmy z niego krew. Po chwili osuszyliśmy go. Ledwie trzymał się na nogach. Merlin zaczął zakładać mu opatrunki. Jaś przyniósł skóry którymi okryliśmy Charlesa i przeprowadziliśmy go z łaźni do domu. Tam położyliśmy go do łóżka.
- No cóż Charles na razie musisz dać sobie spokój z wilkołakami.- Powiedział Merlin.
- No cóż jak trzeba to trzeba.- Mruknął.
- Ja też sobie na razie daruję czarownice. Ktoś musi się nim zająć.- Powiedziałam.
- No cóż skoro mamy 2 łowców czarownic nie mam nic przeciwko. Gorzej będzie z wilkołakami.- Powiedział Merlin.
< Charles?>
- Zamknąłem Wolfery w klatce i wrzuciłem wilkołaki na wóz. Na drugim zrobiłem miejsce dla Charlesa. Możemy wracać do domu.- Powiedział Jaś.
- Już, już.- Powiedziałam i pomogłam Charlesowi wstać. Ułożyłam go na wozie i usiadłam na koźle.
- No to wracamy do domu!- Krzyknęłam i popędziłam konie. Po chwili byliśmy już w Ostoi witani przez przyjaciół. Po chwili pojawił się tez Merlin.
- Szybko dajcie Charlesa do łaźni.- Powiedział. Wprowadziliśmy Charlesa do łaźni i zanurzyliśmy go w balii. Zmyliśmy z niego krew. Po chwili osuszyliśmy go. Ledwie trzymał się na nogach. Merlin zaczął zakładać mu opatrunki. Jaś przyniósł skóry którymi okryliśmy Charlesa i przeprowadziliśmy go z łaźni do domu. Tam położyliśmy go do łóżka.
- No cóż Charles na razie musisz dać sobie spokój z wilkołakami.- Powiedział Merlin.
- No cóż jak trzeba to trzeba.- Mruknął.
- Ja też sobie na razie daruję czarownice. Ktoś musi się nim zająć.- Powiedziałam.
- No cóż skoro mamy 2 łowców czarownic nie mam nic przeciwko. Gorzej będzie z wilkołakami.- Powiedział Merlin.
< Charles?>
Od Charlesa Cd Małgosia
- Tak się dzieje kiedy samiec przemienia swoją wybrankę w wilkołaka z miłości.- Powiedziałem.
- Ale wilkołakiem można się stać tylko przez ugryzienie?-Upewniła się.
- Tak. Tylko.- Odparłem.
- Czyli przez podrapanie ani nic nie?- Zapytała.
- Nie. Gdyby przez rany zadane przez pazury można by było się stać wilkołakiem to byłbym nim już dawno.- Odparłem.
- Och to dobrze.- Powiedziała.
- A właśnie muszę Ci coś oddać.- Powiedziałem i pocałowałem ją.
<Małgosia?>
- Ale wilkołakiem można się stać tylko przez ugryzienie?-Upewniła się.
- Tak. Tylko.- Odparłem.
- Czyli przez podrapanie ani nic nie?- Zapytała.
- Nie. Gdyby przez rany zadane przez pazury można by było się stać wilkołakiem to byłbym nim już dawno.- Odparłem.
- Och to dobrze.- Powiedziała.
- A właśnie muszę Ci coś oddać.- Powiedziałem i pocałowałem ją.
<Małgosia?>
Od Małgosi Cd Charles
- Jasne. Kochany jesteś.- Powiedziałam.
- Tak? Nie mów.- Powiedział.
- Chyba muszę robić to częściej.- Zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?- Zapytał zdziwiony.
- Właśnie to...- Powiedziałam i pocałowałam go.
- Chyba masz rację.- Odparł.
- Uważaj!- Krzyknął nagle i poderwał się. Zza pasa wyciągnął nóż ze srebra i zamachnął się. Nagle koło niego pojawił się biały wilkołak. Drapnął go w klatkę piersiową a Charles odciął mu łeb. Po chwili oboje upadli na ziemię.
- Charles!- Krzyknęłam.
- Spokojnie jeszcze żyję.- Powiedział dysząc. Nakryłam go futrem tamując krwotok.
- Słuchaj czemu on był biały?- Zapytałam.
<Charles?>
- Tak? Nie mów.- Powiedział.
- Chyba muszę robić to częściej.- Zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?- Zapytał zdziwiony.
- Właśnie to...- Powiedziałam i pocałowałam go.
- Chyba masz rację.- Odparł.
- Uważaj!- Krzyknął nagle i poderwał się. Zza pasa wyciągnął nóż ze srebra i zamachnął się. Nagle koło niego pojawił się biały wilkołak. Drapnął go w klatkę piersiową a Charles odciął mu łeb. Po chwili oboje upadli na ziemię.
- Charles!- Krzyknęłam.
- Spokojnie jeszcze żyję.- Powiedział dysząc. Nakryłam go futrem tamując krwotok.
- Słuchaj czemu on był biały?- Zapytałam.
<Charles?>
wtorek, 7 kwietnia 2015
Od Charlesa Cd Małgosia
- Spokojnie... Chyba coś obiecałem prawda?- Zaśmiałem się i pocałowałem ją.
- Osz ty.- Powiedziała.
- Muszę iść powiedzieć burmistrzowi...- Zacząłem.
- Spokojnie Jaś już się tym zajął. Wiedzą że wilkołak nie żyje.- Powiedziała.
- To dobrze mruknąłem. A właśnie co ty i Jaś tu robiliście?- Zapytałem.
- Mieli tu plagę czarownic. Merlin nas wysłał.- Powiedziała.
- Teraz powiem szczerze pierwszy raz się z tego cieszę.- Odparłem i zakaszlałem. Małgosia pobiegła do wozu i przyniosła z niego poduszkę. Podłożyła mi ją pod głowę.
- Jak tylko Jaś wróci to Merlin teleportuje nas do domu.- Powiedziała.
- Już się na to cieszę.- Odparłem.
- A właśnie Charles co masz zamiar zrobić z tymi 3 wolferami które wpadły do pułapki? - Zapytała.
- Nie wiem. Jednego zatrzymam sobie 2 pozostałe dam może tobie i Jasiowi co ty na to?
< Małgosia?>
- Osz ty.- Powiedziała.
- Muszę iść powiedzieć burmistrzowi...- Zacząłem.
- Spokojnie Jaś już się tym zajął. Wiedzą że wilkołak nie żyje.- Powiedziała.
- To dobrze mruknąłem. A właśnie co ty i Jaś tu robiliście?- Zapytałem.
- Mieli tu plagę czarownic. Merlin nas wysłał.- Powiedziała.
- Teraz powiem szczerze pierwszy raz się z tego cieszę.- Odparłem i zakaszlałem. Małgosia pobiegła do wozu i przyniosła z niego poduszkę. Podłożyła mi ją pod głowę.
- Jak tylko Jaś wróci to Merlin teleportuje nas do domu.- Powiedziała.
- Już się na to cieszę.- Odparłem.
- A właśnie Charles co masz zamiar zrobić z tymi 3 wolferami które wpadły do pułapki? - Zapytała.
- Nie wiem. Jednego zatrzymam sobie 2 pozostałe dam może tobie i Jasiowi co ty na to?
< Małgosia?>
Od Małgosi Cd Charles
Razem
z Jasiem chodziliśmy po lesie sprawdzając
czy nie została jeszcze jakaś wiedźma. Na wozie mieliśmy już około dziesięciu.
Po chwili wypadło Nan nas jeszcze jakieś 20. Ciała wiedźm wrzuciliśmy na wóz i pojechaliśmy
w kierunku wioski. Nagle zobaczyłam coś
dziwnego.
-
Jaś widzisz tę dziurę?- Zapytałam.
-
Jasne że widzę. Słyszysz? Coś jakby tam skowytało. Może to psy?- Powiedział
zaskoczony Jaś.
-
Wiesz co? Wydaje mi się że to coś większego. Może ktoś złapał Wolfery?-
Powiedziałam zamyślając się. Podjechaliśmy do dołu i ujrzeliśmy 3 wolfery.
- Wiesz co Małgosiu? To pułapka na wilkołaki. Musiał ją zastawić Charles.- Powiedział Jaś.
- Wpadły do niej co najmniej 3 godziny temu. Coś się musiało stać Charlesowi skoro jeszcze go tu nie ma i nie założył na pułapkę "wieka".- Powiedziałam. Zsiadłam z konia i zapaliłam pochodnię. Zaczęłam szukać Charlesa. Jaś po chwili też zaczął go szukać. Nagle zobaczyłam martwego Wilkołaka.
- Charles!- Zaczęłam krzyczeć. Nikt nie odpowiadał. Jakieś 5 metrów dalej zobaczyłam Charlesa. Był nieprzytomny i cały we krwi.
- Jaś!- Krzyknęłam do brata.
- Słucham?- Zapytał kiedy przybiegł.
- Załóż na pułapkę wieko i przynieś futro z wozu.- Powiedziałam. Jaś pobiegł i zrobił to co kazałam.
- Ja z nim zostanę a ty jedź i powiedz burmistrzowi że Wilkołak nie żyje i wiesz co dalej.- Powiedziałam. Okryłam Charlesa futrem. W końcu zaczął się budzić.
- Charles! Jak ja się ciesze że żyjesz!
< Charles?>
Od Charlesa Cd Małgosia
- Jasne. Oczywiście że wrócę.- Powiedziałem. Uśmiechnąłem się do niej i poszedłem do stajni. Wyprowadziłem konie. Po chwili byłem już koło Merlina.
- To co? Mogę Cię już teleportować?- Zapytał. Skinąłem głową. Nie byłem tego jednak taki pewny. Po chwili byłem już w tej wiosce a właściwie na jej obrzeżach. Wjechałem do niej i ujrzałem mnóstwo ciał. No jasne dzisiaj jest pełnia. Wilkołaki żerują przez 3 dni- w pełnię, 1 dzień przed nią i jeden po. Zostały mu jeszcze 2 dni żeru. No super. Zatrzymałem pewnego mężczyznę.
- Dobry człowieku gdzie jest burmistrz?
- Jest na radzie.- Odparł i odszedł. Pojechałem pod ratusz. W środku zobaczyłem niezłe zgromadzenie.
- Witam państwa.
- Ktoś ty?
- Charles Łowca Wilkołaków.- Przedstawiłem się.
- Czego chcesz?
- Pomóc wam z Wilkołakiem.
- Co chcesz w nagrodę?
- Ile dajecie?
- Dziesięć tysięcy o ile złapiesz go do końca tygodnia.
- A jeśli złapię go do jutra?
- Damy 5 razy więcej.- Powiedział burmistrz. Uśmiechnąłem się i skinąłem głową na znak zgody.
- Jasne czemu nie.- Powiedziałem i wyszedłem. Zacząłem rozkładać w lesie pułapki. W nocy wilkołak przypuścił atak. Zanim go zabiłem zadał mi pazurami kilka bardzo dotkliwych ran. Za którymś razem podarł mi koszulę.
- No tego już za wile. Podarłeś mi moją ulubioną koszulę!- Krzyknąłem i wymierzyłem Wilkołakowi w łeb. Srebrna kula trafiła go dokładnie między oczy. Nagle usłyszałem coś jakby warczenie po chwili jednak ucichło. Uśmiechnąłem się. Otarłem pot z czoła jednak moją ręka była czerwona. Z czoła leciała mi krew. Zacząłem się zataczać w końcu upadłem i straciłem przytomność.
< Chce ktoś dokończyć?>
- To co? Mogę Cię już teleportować?- Zapytał. Skinąłem głową. Nie byłem tego jednak taki pewny. Po chwili byłem już w tej wiosce a właściwie na jej obrzeżach. Wjechałem do niej i ujrzałem mnóstwo ciał. No jasne dzisiaj jest pełnia. Wilkołaki żerują przez 3 dni- w pełnię, 1 dzień przed nią i jeden po. Zostały mu jeszcze 2 dni żeru. No super. Zatrzymałem pewnego mężczyznę.
- Dobry człowieku gdzie jest burmistrz?
- Jest na radzie.- Odparł i odszedł. Pojechałem pod ratusz. W środku zobaczyłem niezłe zgromadzenie.
- Witam państwa.
- Ktoś ty?
- Charles Łowca Wilkołaków.- Przedstawiłem się.
- Czego chcesz?
- Pomóc wam z Wilkołakiem.
- Co chcesz w nagrodę?
- Ile dajecie?
- Dziesięć tysięcy o ile złapiesz go do końca tygodnia.
- A jeśli złapię go do jutra?
- Damy 5 razy więcej.- Powiedział burmistrz. Uśmiechnąłem się i skinąłem głową na znak zgody.
- Jasne czemu nie.- Powiedziałem i wyszedłem. Zacząłem rozkładać w lesie pułapki. W nocy wilkołak przypuścił atak. Zanim go zabiłem zadał mi pazurami kilka bardzo dotkliwych ran. Za którymś razem podarł mi koszulę.
- No tego już za wile. Podarłeś mi moją ulubioną koszulę!- Krzyknąłem i wymierzyłem Wilkołakowi w łeb. Srebrna kula trafiła go dokładnie między oczy. Nagle usłyszałem coś jakby warczenie po chwili jednak ucichło. Uśmiechnąłem się. Otarłem pot z czoła jednak moją ręka była czerwona. Z czoła leciała mi krew. Zacząłem się zataczać w końcu upadłem i straciłem przytomność.
< Chce ktoś dokończyć?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)