Razem
z Jasiem chodziliśmy po lesie sprawdzając
czy nie została jeszcze jakaś wiedźma. Na wozie mieliśmy już około dziesięciu.
Po chwili wypadło Nan nas jeszcze jakieś 20. Ciała wiedźm wrzuciliśmy na wóz i pojechaliśmy
w kierunku wioski. Nagle zobaczyłam coś
dziwnego.
-
Jaś widzisz tę dziurę?- Zapytałam.
-
Jasne że widzę. Słyszysz? Coś jakby tam skowytało. Może to psy?- Powiedział
zaskoczony Jaś.
-
Wiesz co? Wydaje mi się że to coś większego. Może ktoś złapał Wolfery?-
Powiedziałam zamyślając się. Podjechaliśmy do dołu i ujrzeliśmy 3 wolfery.
- Wiesz co Małgosiu? To pułapka na wilkołaki. Musiał ją zastawić Charles.- Powiedział Jaś.
- Wpadły do niej co najmniej 3 godziny temu. Coś się musiało stać Charlesowi skoro jeszcze go tu nie ma i nie założył na pułapkę "wieka".- Powiedziałam. Zsiadłam z konia i zapaliłam pochodnię. Zaczęłam szukać Charlesa. Jaś po chwili też zaczął go szukać. Nagle zobaczyłam martwego Wilkołaka.
- Charles!- Zaczęłam krzyczeć. Nikt nie odpowiadał. Jakieś 5 metrów dalej zobaczyłam Charlesa. Był nieprzytomny i cały we krwi.
- Jaś!- Krzyknęłam do brata.
- Słucham?- Zapytał kiedy przybiegł.
- Załóż na pułapkę wieko i przynieś futro z wozu.- Powiedziałam. Jaś pobiegł i zrobił to co kazałam.
- Ja z nim zostanę a ty jedź i powiedz burmistrzowi że Wilkołak nie żyje i wiesz co dalej.- Powiedziałam. Okryłam Charlesa futrem. W końcu zaczął się budzić.
- Charles! Jak ja się ciesze że żyjesz!
< Charles?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz