wtorek, 7 kwietnia 2015

Od Charlesa


Siedziałem na werandzie domu dla przywódców i czyściłem sprzęt kiedy przyleciał Archimedes. Wyjąłem z torby zdechłą mysz i podałem sowie. 

- Dzięki.- Powiedziała sowa i połknęła ją.

- Merlin Cię woła.- Powiedziała po chwili. Westchnąłem i odłożyłem właśnie czyszczony właśnie oszczep. 

- Już idę.- Powiedziałem i  wstałem. Poszedłem do jaskini Merlina. 

- Słucham Cię Merlinie.- Powiedziałem wchodząc.

- Witaj Charles. Pewna wioska ma problem z wilkołakiem.  Nie byle jakim. Jest nim 19 letni chłopak. Nie stał się nim przez ugryzienie tylko się taki urodził. Najgorsze jest to że o tym nie wie. 

- No to mamy problem.... i to duży.

- Wiem. Jutro po południu Cię teleportuję.- Powiedział.

- Zgoda.- Odparłem i wyszedłem.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

< Nazajutrz rano. >

Zszedłem do salonu gdzie siedzieli wszyscy oprócz Uffiziego. Małgosia robiła śniadanie i podawała piwo, wino lub wodę. Można powiedzieć że traktowała nas jak synów... 

- O Charles! Właśnie mieliśmy po Ciebie iść.- Zawołał Jaś kiedy mnie zobaczył.

- Cześć. - Mruknąłem i usiadłem na krześle w kącie. Po  chwili Małgosia zaczęła nakładać  nam jajecznice i pieczeń.

- Gdzie Uffizi?- Zapytałem.

- Merlin go wołał.- Powiedział Rick.

- Może potem zawoła Ciebie?- Dodał.

- Już u niego byłem.- Mruknąłem i zjadłem kawałek pieczeni.

- Kiedy?- Zapytał Jaś.

- Wczoraj. Ma mnie teleportować dzisiaj po południu.

- Jak myślisz ile czasu zajmie Ci zabicie tego wilkołaka?- Zapytała Małgosia. 

- Nie wiem… Kiedyś już miałem takiego wilkołaka. Nie stał nim się przez ugryzienie tylko się taki urodził. Tamten wybił wszystkich członków mojego zespołu i mnie prawie zabił. – Powiedziałem i spuściłem głowę nad talerz. Zjadłem szybko śniadanie. Każdy rozszedł się do swoich obowiązków czyli czyszczenia broni i leniuchowania.  Ja poszedłem do swojej szafki gdzie trzymałem brzytwy. Niestety nie było ani jednej.
- Małgosi wiesz gdzie są moje brzytwy? 
- Wiesz co Rick gdzieś je ostatnio wyniósł.
- A niech go.- Mruknąłem. Wyszedłem i przed drzwiami schowka zastałem Małgosię. 
< Małgosia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz