Kiedy skończył się pocałunek uśmiechnęłam się do niego. Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie.
- Zamknąłem Wolfery w klatce i wrzuciłem wilkołaki na wóz. Na drugim zrobiłem miejsce dla Charlesa. Możemy wracać do domu.- Powiedział Jaś.
- Już, już.- Powiedziałam i pomogłam Charlesowi wstać. Ułożyłam go na wozie i usiadłam na koźle.
- No to wracamy do domu!- Krzyknęłam i popędziłam konie. Po chwili byliśmy już w Ostoi witani przez przyjaciół. Po chwili pojawił się tez Merlin.
- Szybko dajcie Charlesa do łaźni.- Powiedział. Wprowadziliśmy Charlesa do łaźni i zanurzyliśmy go w balii. Zmyliśmy z niego krew. Po chwili osuszyliśmy go. Ledwie trzymał się na nogach. Merlin zaczął zakładać mu opatrunki. Jaś przyniósł skóry którymi okryliśmy Charlesa i przeprowadziliśmy go z łaźni do domu. Tam położyliśmy go do łóżka.
- No cóż Charles na razie musisz dać sobie spokój z wilkołakami.- Powiedział Merlin.
- No cóż jak trzeba to trzeba.- Mruknął.
- Ja też sobie na razie daruję czarownice. Ktoś musi się nim zająć.- Powiedziałam.
- No cóż skoro mamy 2 łowców czarownic nie mam nic przeciwko. Gorzej będzie z wilkołakami.- Powiedział Merlin.
< Charles?>
środa, 8 kwietnia 2015
Od Charlesa Cd Małgosia
- Tak się dzieje kiedy samiec przemienia swoją wybrankę w wilkołaka z miłości.- Powiedziałem.
- Ale wilkołakiem można się stać tylko przez ugryzienie?-Upewniła się.
- Tak. Tylko.- Odparłem.
- Czyli przez podrapanie ani nic nie?- Zapytała.
- Nie. Gdyby przez rany zadane przez pazury można by było się stać wilkołakiem to byłbym nim już dawno.- Odparłem.
- Och to dobrze.- Powiedziała.
- A właśnie muszę Ci coś oddać.- Powiedziałem i pocałowałem ją.
<Małgosia?>
- Ale wilkołakiem można się stać tylko przez ugryzienie?-Upewniła się.
- Tak. Tylko.- Odparłem.
- Czyli przez podrapanie ani nic nie?- Zapytała.
- Nie. Gdyby przez rany zadane przez pazury można by było się stać wilkołakiem to byłbym nim już dawno.- Odparłem.
- Och to dobrze.- Powiedziała.
- A właśnie muszę Ci coś oddać.- Powiedziałem i pocałowałem ją.
<Małgosia?>
Od Małgosi Cd Charles
- Jasne. Kochany jesteś.- Powiedziałam.
- Tak? Nie mów.- Powiedział.
- Chyba muszę robić to częściej.- Zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?- Zapytał zdziwiony.
- Właśnie to...- Powiedziałam i pocałowałam go.
- Chyba masz rację.- Odparł.
- Uważaj!- Krzyknął nagle i poderwał się. Zza pasa wyciągnął nóż ze srebra i zamachnął się. Nagle koło niego pojawił się biały wilkołak. Drapnął go w klatkę piersiową a Charles odciął mu łeb. Po chwili oboje upadli na ziemię.
- Charles!- Krzyknęłam.
- Spokojnie jeszcze żyję.- Powiedział dysząc. Nakryłam go futrem tamując krwotok.
- Słuchaj czemu on był biały?- Zapytałam.
<Charles?>
- Tak? Nie mów.- Powiedział.
- Chyba muszę robić to częściej.- Zaśmiałam się.
- Co masz na myśli?- Zapytał zdziwiony.
- Właśnie to...- Powiedziałam i pocałowałam go.
- Chyba masz rację.- Odparł.
- Uważaj!- Krzyknął nagle i poderwał się. Zza pasa wyciągnął nóż ze srebra i zamachnął się. Nagle koło niego pojawił się biały wilkołak. Drapnął go w klatkę piersiową a Charles odciął mu łeb. Po chwili oboje upadli na ziemię.
- Charles!- Krzyknęłam.
- Spokojnie jeszcze żyję.- Powiedział dysząc. Nakryłam go futrem tamując krwotok.
- Słuchaj czemu on był biały?- Zapytałam.
<Charles?>
wtorek, 7 kwietnia 2015
Od Charlesa Cd Małgosia
- Spokojnie... Chyba coś obiecałem prawda?- Zaśmiałem się i pocałowałem ją.
- Osz ty.- Powiedziała.
- Muszę iść powiedzieć burmistrzowi...- Zacząłem.
- Spokojnie Jaś już się tym zajął. Wiedzą że wilkołak nie żyje.- Powiedziała.
- To dobrze mruknąłem. A właśnie co ty i Jaś tu robiliście?- Zapytałem.
- Mieli tu plagę czarownic. Merlin nas wysłał.- Powiedziała.
- Teraz powiem szczerze pierwszy raz się z tego cieszę.- Odparłem i zakaszlałem. Małgosia pobiegła do wozu i przyniosła z niego poduszkę. Podłożyła mi ją pod głowę.
- Jak tylko Jaś wróci to Merlin teleportuje nas do domu.- Powiedziała.
- Już się na to cieszę.- Odparłem.
- A właśnie Charles co masz zamiar zrobić z tymi 3 wolferami które wpadły do pułapki? - Zapytała.
- Nie wiem. Jednego zatrzymam sobie 2 pozostałe dam może tobie i Jasiowi co ty na to?
< Małgosia?>
- Osz ty.- Powiedziała.
- Muszę iść powiedzieć burmistrzowi...- Zacząłem.
- Spokojnie Jaś już się tym zajął. Wiedzą że wilkołak nie żyje.- Powiedziała.
- To dobrze mruknąłem. A właśnie co ty i Jaś tu robiliście?- Zapytałem.
- Mieli tu plagę czarownic. Merlin nas wysłał.- Powiedziała.
- Teraz powiem szczerze pierwszy raz się z tego cieszę.- Odparłem i zakaszlałem. Małgosia pobiegła do wozu i przyniosła z niego poduszkę. Podłożyła mi ją pod głowę.
- Jak tylko Jaś wróci to Merlin teleportuje nas do domu.- Powiedziała.
- Już się na to cieszę.- Odparłem.
- A właśnie Charles co masz zamiar zrobić z tymi 3 wolferami które wpadły do pułapki? - Zapytała.
- Nie wiem. Jednego zatrzymam sobie 2 pozostałe dam może tobie i Jasiowi co ty na to?
< Małgosia?>
Od Małgosi Cd Charles
Razem
z Jasiem chodziliśmy po lesie sprawdzając
czy nie została jeszcze jakaś wiedźma. Na wozie mieliśmy już około dziesięciu.
Po chwili wypadło Nan nas jeszcze jakieś 20. Ciała wiedźm wrzuciliśmy na wóz i pojechaliśmy
w kierunku wioski. Nagle zobaczyłam coś
dziwnego.
-
Jaś widzisz tę dziurę?- Zapytałam.
-
Jasne że widzę. Słyszysz? Coś jakby tam skowytało. Może to psy?- Powiedział
zaskoczony Jaś.
-
Wiesz co? Wydaje mi się że to coś większego. Może ktoś złapał Wolfery?-
Powiedziałam zamyślając się. Podjechaliśmy do dołu i ujrzeliśmy 3 wolfery.
- Wiesz co Małgosiu? To pułapka na wilkołaki. Musiał ją zastawić Charles.- Powiedział Jaś.
- Wpadły do niej co najmniej 3 godziny temu. Coś się musiało stać Charlesowi skoro jeszcze go tu nie ma i nie założył na pułapkę "wieka".- Powiedziałam. Zsiadłam z konia i zapaliłam pochodnię. Zaczęłam szukać Charlesa. Jaś po chwili też zaczął go szukać. Nagle zobaczyłam martwego Wilkołaka.
- Charles!- Zaczęłam krzyczeć. Nikt nie odpowiadał. Jakieś 5 metrów dalej zobaczyłam Charlesa. Był nieprzytomny i cały we krwi.
- Jaś!- Krzyknęłam do brata.
- Słucham?- Zapytał kiedy przybiegł.
- Załóż na pułapkę wieko i przynieś futro z wozu.- Powiedziałam. Jaś pobiegł i zrobił to co kazałam.
- Ja z nim zostanę a ty jedź i powiedz burmistrzowi że Wilkołak nie żyje i wiesz co dalej.- Powiedziałam. Okryłam Charlesa futrem. W końcu zaczął się budzić.
- Charles! Jak ja się ciesze że żyjesz!
< Charles?>
Od Charlesa Cd Małgosia
- Jasne. Oczywiście że wrócę.- Powiedziałem. Uśmiechnąłem się do niej i poszedłem do stajni. Wyprowadziłem konie. Po chwili byłem już koło Merlina.
- To co? Mogę Cię już teleportować?- Zapytał. Skinąłem głową. Nie byłem tego jednak taki pewny. Po chwili byłem już w tej wiosce a właściwie na jej obrzeżach. Wjechałem do niej i ujrzałem mnóstwo ciał. No jasne dzisiaj jest pełnia. Wilkołaki żerują przez 3 dni- w pełnię, 1 dzień przed nią i jeden po. Zostały mu jeszcze 2 dni żeru. No super. Zatrzymałem pewnego mężczyznę.
- Dobry człowieku gdzie jest burmistrz?
- Jest na radzie.- Odparł i odszedł. Pojechałem pod ratusz. W środku zobaczyłem niezłe zgromadzenie.
- Witam państwa.
- Ktoś ty?
- Charles Łowca Wilkołaków.- Przedstawiłem się.
- Czego chcesz?
- Pomóc wam z Wilkołakiem.
- Co chcesz w nagrodę?
- Ile dajecie?
- Dziesięć tysięcy o ile złapiesz go do końca tygodnia.
- A jeśli złapię go do jutra?
- Damy 5 razy więcej.- Powiedział burmistrz. Uśmiechnąłem się i skinąłem głową na znak zgody.
- Jasne czemu nie.- Powiedziałem i wyszedłem. Zacząłem rozkładać w lesie pułapki. W nocy wilkołak przypuścił atak. Zanim go zabiłem zadał mi pazurami kilka bardzo dotkliwych ran. Za którymś razem podarł mi koszulę.
- No tego już za wile. Podarłeś mi moją ulubioną koszulę!- Krzyknąłem i wymierzyłem Wilkołakowi w łeb. Srebrna kula trafiła go dokładnie między oczy. Nagle usłyszałem coś jakby warczenie po chwili jednak ucichło. Uśmiechnąłem się. Otarłem pot z czoła jednak moją ręka była czerwona. Z czoła leciała mi krew. Zacząłem się zataczać w końcu upadłem i straciłem przytomność.
< Chce ktoś dokończyć?>
- To co? Mogę Cię już teleportować?- Zapytał. Skinąłem głową. Nie byłem tego jednak taki pewny. Po chwili byłem już w tej wiosce a właściwie na jej obrzeżach. Wjechałem do niej i ujrzałem mnóstwo ciał. No jasne dzisiaj jest pełnia. Wilkołaki żerują przez 3 dni- w pełnię, 1 dzień przed nią i jeden po. Zostały mu jeszcze 2 dni żeru. No super. Zatrzymałem pewnego mężczyznę.
- Dobry człowieku gdzie jest burmistrz?
- Jest na radzie.- Odparł i odszedł. Pojechałem pod ratusz. W środku zobaczyłem niezłe zgromadzenie.
- Witam państwa.
- Ktoś ty?
- Charles Łowca Wilkołaków.- Przedstawiłem się.
- Czego chcesz?
- Pomóc wam z Wilkołakiem.
- Co chcesz w nagrodę?
- Ile dajecie?
- Dziesięć tysięcy o ile złapiesz go do końca tygodnia.
- A jeśli złapię go do jutra?
- Damy 5 razy więcej.- Powiedział burmistrz. Uśmiechnąłem się i skinąłem głową na znak zgody.
- Jasne czemu nie.- Powiedziałem i wyszedłem. Zacząłem rozkładać w lesie pułapki. W nocy wilkołak przypuścił atak. Zanim go zabiłem zadał mi pazurami kilka bardzo dotkliwych ran. Za którymś razem podarł mi koszulę.
- No tego już za wile. Podarłeś mi moją ulubioną koszulę!- Krzyknąłem i wymierzyłem Wilkołakowi w łeb. Srebrna kula trafiła go dokładnie między oczy. Nagle usłyszałem coś jakby warczenie po chwili jednak ucichło. Uśmiechnąłem się. Otarłem pot z czoła jednak moją ręka była czerwona. Z czoła leciała mi krew. Zacząłem się zataczać w końcu upadłem i straciłem przytomność.
< Chce ktoś dokończyć?>
Od Małgosi Cd Charles
- On wyniósł wszystkie oprócz tej.- Powiedziałam dając mu brzytwę.
- Dzięki. jesteś kochana.- Powiedział i wyszedł.
- Charls gdzie idziesz?- Zapytała.
- Nad Jezioro łabędzie. Muszę się ogolić i popływać.- Powiedział i wyszedł po chwili jednak wrócił.
- Czego szukasz?
- Ręcznika.- Odparł. Podałam mu ręcznik.
- Dzięki.- Odparł. Posprzątałam w domu i wyszłam. Usiadłam na werandzie a po chwili przysiadł do mnie Merlin.
- Gdzie Charles?- Zapytał.
- Poszedł popływać.
- Jak wróci to powiedz mu że o pierwszej go teleportuję a i potem powiedz Jasiowi że was do tej wioski teleportuję o szóstej. Mają tam problem z każdym rodzajem stworów.
- Jasne. Powiem im.- Odparłam. Merlin odszedł do siebie. Po godzinie wrócił Charles.
- Merlin kazał Ci przekazać że teleportuje Cię za godzinę.- Powiedziałam.
- Dobrze. Jestem już gotowy.- Powiedział. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Masz mi to zwrócić jasne?- Zapytałam.
< Charles?>
- Dzięki. jesteś kochana.- Powiedział i wyszedł.
- Charls gdzie idziesz?- Zapytała.
- Nad Jezioro łabędzie. Muszę się ogolić i popływać.- Powiedział i wyszedł po chwili jednak wrócił.
- Czego szukasz?
- Ręcznika.- Odparł. Podałam mu ręcznik.
- Dzięki.- Odparł. Posprzątałam w domu i wyszłam. Usiadłam na werandzie a po chwili przysiadł do mnie Merlin.
- Gdzie Charles?- Zapytał.
- Poszedł popływać.
- Jak wróci to powiedz mu że o pierwszej go teleportuję a i potem powiedz Jasiowi że was do tej wioski teleportuję o szóstej. Mają tam problem z każdym rodzajem stworów.
- Jasne. Powiem im.- Odparłam. Merlin odszedł do siebie. Po godzinie wrócił Charles.
- Merlin kazał Ci przekazać że teleportuje Cię za godzinę.- Powiedziałam.
- Dobrze. Jestem już gotowy.- Powiedział. Podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Masz mi to zwrócić jasne?- Zapytałam.
< Charles?>
Od Charlesa
Siedziałem
na werandzie domu dla przywódców i czyściłem sprzęt kiedy przyleciał
Archimedes. Wyjąłem z torby zdechłą mysz i podałem sowie.
-
Dzięki.- Powiedziała sowa i połknęła ją.
-
Merlin Cię woła.- Powiedziała po chwili. Westchnąłem i odłożyłem właśnie
czyszczony właśnie oszczep.
-
Już idę.- Powiedziałem i wstałem. Poszedłem do jaskini Merlina.
-
Słucham Cię Merlinie.- Powiedziałem wchodząc.
-
Witaj Charles. Pewna wioska ma problem z wilkołakiem. Nie byle jakim.
Jest nim 19 letni chłopak. Nie stał się nim przez ugryzienie tylko się taki
urodził. Najgorsze jest to że o tym nie wie.
- No
to mamy problem.... i to duży.
-
Wiem. Jutro po południu Cię teleportuję.- Powiedział.
-
Zgoda.- Odparłem i wyszedłem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
<
Nazajutrz rano. >
Zszedłem
do salonu gdzie siedzieli wszyscy oprócz Uffiziego. Małgosia robiła śniadanie i
podawała piwo, wino lub wodę. Można powiedzieć że traktowała nas jak
synów...
- O
Charles! Właśnie mieliśmy po Ciebie iść.- Zawołał Jaś kiedy mnie zobaczył.
-
Cześć. - Mruknąłem i usiadłem na krześle w kącie. Po chwili Małgosia zaczęła nakładać nam jajecznice i pieczeń.
-
Gdzie Uffizi?- Zapytałem.
-
Merlin go wołał.- Powiedział Rick.
-
Może potem zawoła Ciebie?- Dodał.
-
Już u niego byłem.- Mruknąłem i zjadłem kawałek pieczeni.
-
Kiedy?- Zapytał Jaś.
-
Wczoraj. Ma mnie teleportować dzisiaj po południu.
- Jak
myślisz ile czasu zajmie Ci zabicie tego wilkołaka?- Zapytała Małgosia.
-
Nie wiem… Kiedyś już miałem takiego wilkołaka. Nie stał nim się przez
ugryzienie tylko się taki urodził. Tamten wybił wszystkich członków mojego zespołu i
mnie prawie zabił. – Powiedziałem i spuściłem głowę nad talerz. Zjadłem szybko śniadanie. Każdy rozszedł się do swoich obowiązków czyli czyszczenia broni i leniuchowania. Ja poszedłem do swojej szafki gdzie trzymałem brzytwy. Niestety nie było ani jednej.
- Małgosi wiesz gdzie są moje brzytwy?
- Wiesz co Rick gdzieś je ostatnio wyniósł.
- A niech go.- Mruknąłem. Wyszedłem i przed drzwiami schowka zastałem Małgosię.
< Małgosia?>
sobota, 4 kwietnia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)